TV

Florecistki walczyły w Gdańsku

1605 wyświetleń 1 lutego 2014 (3 opinie)

Karolina Chlewińska była najlepszą polską florecistką podczas Dworu Artusa Grand Prix Pucharu Świata w Gdańsku.

Więcej na ten temat

Opinie (3)

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Errigo znów triumfatorką Dworu Artusa PŚ

    Prawie jak na igrzyskach

    Trzeba przyznać, że Puchar Świata florecistek w Gdańsku to impreza niezwykła i składa się na to wiele czynników.

    W tym roku triumf odniosła jedna z włoskich faworytek ale dość nieoczekiwane z pewnością było pojawienie się w finałowej czwórce zawodniczek z dość egzotycznych rejonów szermierczego świata (USA i Chiny). 25-letnia włoszka Arianna Errigo jednak bardzo szybko zrobiła porządek, pokazując że stoi o klasę wyżej i zmiotła wręcz swoje mniej utytuowane przeciwniczki z planszy (nie czekając nawet na zakończenie pierwszych tercji). Tym niemniej stanięcie na drugim stopniu gdańskiego podium 22-letniej czarnoskórej amerykanki Nzingh'y Prescod to dość spora sensacja. Amerykanie zdaje się ostatnio nadganiają nieco światową czołówkę.

    Swego rodzaju niespodzianką był też występ legendarnej, prawie 40-letniej Valentini Vezzali, która ostatnio usunęła się w cień swoich koleżanek z drużyny narodowej i chyba więcej zajmuje się obecnie polityką niż sportem. Tym razem kosa trafiła jednak na kamień i jej koleżanka, złota medalistka z Londynu, Elisa Di Francisca zgasiła wloską legendę choć w ostatniej fazie walki wydawało się, że "stara wyjadaczka" jak zwykle jednak się nie da - zabrakło w końcu może jednego trafienia, może kilku sekund. Nie wiem co przygnało Vezzali do Gdańska czy nadzieja na nagrodę czy sentyment do poprzednich zwycięstw - trzeba jednak przyznać, że włoszka jak na swoje lata wykazuje sporo wigoru i nadal chyba nie zamierza składać broni.

    Organizatorzy imprezy jakby z roku na rok spokojniejsi ale też mniej widuje się różnych szowinistycznych zachowań (wszak takie w poprzednich latach się tu widywało np. gdy plansze z walkami polek oblegano o pozostałymi pojedynkami nikt się niemal nie interesował, gdy wokół walk polek toczyły się momentami niezdrowe kłótnie z sędziami). Być może wynika to z tego, że to już któraś tam edycja - zawodniczki zagraniczne wracają tu i znają to miejsce, oswoiły się z nim. Z zawodniczkami oswoili się też miejscowi - przez co stały się one widzom mniej obce, jakby bardziej swojskie. Powiedziałbym nawet, że niektóre z przyjezdnych florecistek wpisały się poniekąd na stałe w krajobraz sportowy Gdańska. Może dlatego i publika traktuje je trochę lepiej - jakby przyszło w końcu zrozumienie, że szacunek zawsze należy się najlepszym - nie istotne jakie barwy narodowe reprezentują.

    Tym niemniej chciało by się kibicować swoim, widzieć polki w walce o najwyższe miejsca - póki co raczej było by to sensacją bo polskie florecistki nie zajmują wysokich miejsc na liście światowej. A na dodatek pobiły się nieco poniżej swoich możliwości. No niestety - żeby wygrać trzeba trenować, trzeba coś robić lepiej od najlepszych. Prawda jest taka, że jest to bardzo trudne. Pozostaje nadzieja, czekanie, że ktoś w końcu zabłyśnie i wybije się ponad przeciętność jak kiedyś zrobił to np. Adam Małysz.

    Co do samej imprezy to niewątpliwie ma ona bardzo charakterystyczny koloryt i niepowtarzalny klimat bo oprócz samego wymiaru sportowego liczy się to, że Gdańsk gości reprezentanki z wielu krajów. Niewątpliwie sympatyczne jest to, że można gościć młode kobiety z całego świata i to urodziwe po dwukroć - nie tylko dlatego, że reprezentują płeć piękną ale i prezentują bardzo wysokie umiejętności w sztuce, która wszak wydawało by się bardziej pasuje mężczyznom. To chyba też jedyna poważniejsza doroczna impreza sportowa w Gdańsku gdzie mamy taki tygiel narodowości. Amerykański politolog Benedict Anderson, który kiedyś napisał głośną książkę o utopijności wspólnot narodowych (Wspólnoty wyobrażone) powiedział dość zaskakująco, że bardzo lubi wszelkie symbole i innne elementy narodowe. Faktycznie na takiej imprezie jak ta, integrującej ludzi z całego świata, można te wszystkie nacjonalności bardzo polubić nawet gdy ma się świadomość ich utopijności. Całkiem miła jest ta obecność blisko 20 flag narodowych, obecność osób o zupełnie odmiennym pochodzeniu etnicznym (z europy, ameryk, azji, nawet krajów arabskich), którzy choć rywalizują, przeciwstawiają się sobie i walczą to pozostają jednak ze sobą związani pewnymi olimpjskimi ideami. Dobrze też jest więc, że miejscowa publika choć kibicuje przede wszystkim polkom, potrafi też docenić umiejętności zawodniczek z innych krajów.

    • 15 0

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Errigo znów triumfatorką Dworu Artusa PŚ

    Brawo!

    Włoszka walczyła w pięknym stylu, piękna wygrana!

    • 4 0

  • Opinia do artykułu

    Zobacz artykuł Errigo znów triumfatorką Dworu Artusa PŚ

    Świetna impreza

    Jedynie oglądając na żywo można zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi i przekonać się jak widowiskowy to sport. Polecam za rok.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Popularne, a nie widziałeś

Najczęściej oglądane